Wołowina w Guinnessie – OMG

Potrawka, stew, Eintopf, czy po prostu żarcie: ten przepis raz za razem dostarczał mi dzikiej frajdy prostej, a efektownej (i efektywnej!) wyżerki. Pracujesz do późna i chcesz przygotować sobie obiad na zapas? Spodziewasz się dużej liczby wygłodniałych gości? Szukasz przepisu na dobre, rozgrzewające żarcie, które pasowałoby do porządnego piwa? Poniżej przepis na potrawkę, która zadowoli i zapracowanych singli, i zagonionych ojców rodzin.

Przepis ten zawdzięczam Jamiemu Oliverowi i jego książce „Każdy może gotować”Oryginalny przepis Jamiego znajdziesz tutaj >> Moja wersja ma kilka modyfikacji i jest obliczona na większą porcję – resztę wrzuć do lodówki albo zamrażarki – jednogarnkowe potrawy idealnie nadają się do tego, żeby zrobić ich więcej na później i mieć z czapki przygotowywanie obiadu na kilka dni. Taki potrawy mają też zwykle to do siebie, że gdy poleżą i się przegryzą, smakują tylko coraz lepiej 🙂


Potrzebujesz:

  • 1 kg udźca wołowego
  • czteropak Guinnessa w puszkach 0.4 (ostatecznie innego piwa typu stout albo portera)
  • 4 marchewki
  • 3 małe cebule albo 2 duże
  • 3-4 łodygi selera naciowego
  • 2 puszki pomidorów (400-gramowe)
  • 2 łyżki mąki
  • liść laurowy (3-4 sztuki)
  • ziele angielskie (pół garści)
  • sól i pieprz, świeży tymianek i estragon
  • oliwę z oliwek
  • przyda się: 2 łyżki sosu Worcester
  • głęboki gar. Idealne byłoby naprawdę duże i głębokie, żeliwne naczynie

Mięso pokrój w kostkę. Jak dużą? Wyobraź sobie, że masz nabić na widelec przyjemny kęs i uwzględnij, że mięso podczas duszenia się skurczy: właśnie na takiej wielkości kostkę pokrój udziec.

Tę potrawkę można podać na grubej pajdzie żytniego chleba potraktowanego tosterem, z ziemniakami, kluseczkami, ryżem, z czymkolwiek Ci się zamarzy. Może spokojnie spędzić w lodówce do tygodnia, z każdym dniem będzie coraz lepsza.

Marchewkę przekrój na pół, a następnie pokrój w półplasterki. Łodygi selera pokrój w plasterki. Cebulę postaraj się ładnie pokroić w kostkę. Jak to pięknie zrobić? Odwołajmy się do Maestro ADHD:

Rozgrzej oliwę w naczyniu, którym dysponujesz. Wrzuć posiekaną cebulę i pozwól się jej przez chwilę zeszklić (mieszaj, ale nie obsesyjnie. Daj jej szansę się zeszklić!). Gdy cebula zaczyna się rumienić, wrzuć pokrojone mięso – gdy tylko to zrobisz, oprósz je mąką i z wyczuciem wymieszaj. Chodzi o to, żeby mąka ładnie oblepiła mięso i się na nim przyrumieniła. Mąka spowoduje, że nasza potrawka przyjemnie się zagęści i stanie się treściwa.
Może się zdarzyć, jeśli gar był za mało rozgrzany, że po wrzuceniu mięsa temperatura w nim spadnie na tyle, że zamiast się ładnie zacząć smażyć, puści sok i będzie się w nim dusić. Nie przejmuj się, pozwól sokom odparować, a całości – złapać temperaturę. Mieszaj. Z tym smażeniem chodzi o to, żeby zamknąć pory w mięsie, dzięki czemu zostanie w środku miękkie i jędrne (ładnie brzmi, nie?). Ale Ty będziesz to mięcho dusił na tyle długo, że nie ma szans, by zostało twarde nawet, gdy nie podsmaży się idealnie na początku.
Gdy każdy z kawałków mięsa równomiernie się zetnie (zblednie / zrumienieje), wrzuć marchewkę i seler, tudzież estragon i tymianek.Pozwól im się chwilę równomiernie podsmażyć, łagodnie, acz zdecydowanie mieszając. Dodaj dwie puszki pomidorów. Zamieszaj. I otwórz trzy puszki Guinnessa z czteropaku.
Zawartość dwóch z nich wlej od razu do naczynia. Dodaj ziele angielskie, liść laurowy, sól i pieprz. Zawartość trzeciej puszki wlej do puszki po pomidorach, wypłucz, przelej do drugiej puszki po pomidorach, znowu wypłucz, wlej to wszystko do naczynia.
Zawartość czwartej puszki Guinnessa z czteropaku jest dla Ciebie. Zasłużyłeś 🙂
Jeśli chcesz dodać sosu Worcester, zrób to teraz.
Wymieszaj wszystko dokładnie, a następnie zostaw na małym ogniu pod przykryciem. Przez najbliższe dwie i pół godziny czeka Cię tylko mieszanie od czasu do czasu i wąchanie coraz przyjemniejszych aromatów.
Po 2,5 godzinach sprawdź, jak się sprawy mają. Powinieneś zobaczyć gęstą, bordową potrawkę z przyjemnie rozpadającym się na włókna mięsem. Jeśli masz wrażenie, że sosu jest zbyt mało i jest zbyt sztywny, dodaj wody (a najlepiej Guinnessa, jeśli choć trochę Ci go zostało). Teraz nie przykrywaj już potrawki, niech odparuje z niej woda, niech zostanie samo gęste, smakowite i fantastyczne.
Na koniec możesz spróbować wyłowić liście laurowe, tudzież gałązki estragonu i tymianku. 
OMG. A nawet OMFG. To właściwa reakcja.
Pomysły:
  • Tę potrawkę można podać na grubej pajdzie żytniego chleba potraktowanego tosterem, z ziemniakami, kluseczkami, ryżem, z czymkolwiek Ci się zamarzy. Może spokojnie spędzić w lodówce do tygodnia, z każdym dniem będzie coraz lepsza.
  • Z czym ją serwować? Z guinnessem oczywiście. Albo z wytrawnym, intensywnym winem, np. ze szczepu shiraz.

  • Wolisz inne piwo niż Guinnessa? Ależ śmiało – eksperymentuj z innymi, idealnie nadadzą się wszelkie cięższe, słodowe piwka. Żyjemy w pięknych czasach renesansu browarnictwa – gdy obok produkowanych z proszku i wody destylowanej napojów gazowanych pojawiły się wreszcie na rynku wspaniałe, rodzime i prawdziwe piwa tak fajnych producentów, jak np. Browar Kormoran. Nic, tylko korzystać!

Jeden komentarz

  1. Postanowiłam ugotować wołowinkę bo przepis brzmiał jak milion dolarów. W momencie gdy wlewałam piwo do gara – do domu wrócił Pan Mąż. Patrzy na 3 otwarte Guineessy i wrzeszczy od progu- eeejjjjjjj, zwariowałaś, moje piwa, no weź no, o ja walę, co Ty z tym robisz. Kazałam mu wyjść z kuchni pośpiesznie. Po 2,5 h gdy w domu pachniało jak dwoma milionami dolarów, dałam Staremu spróbować – niech zna moje chamskie serce. Dziś wraca z pracy i od progu mówi – ja walę, jechałem rowerem w tym gó****, chlapie i zimnie i jedyne co w głowie miałem to ten gar wołowinki………..Jakby powiedział mój znajomy oszczędny w pochwałach – potrawa jest akceptowalna.

Comments are closed.