Nalewka gruszkowa – bania dla cierpliwych

No i pięknie jest. Wiosna idzie, nastawione jesienią nalewki ze słoików trafiają do butelek. Robienie nalewek to fajny sport, chociaż wymaga piekielnej cierpliwości. Bo też trzeba dać jej postać – najpierw w słoju z owocami, potem w butelce, a tradycyjne przepisy są bezlitosne: “na degustację trzeba będzie poczekać pół roku” – czytam w przepisie. Są wprawdzie takie wynalazki, które wychodzą świetnie w 24 godziny (cytrynówka na przykład), ale poniższy do nich nie należy. Niemniej – warto. Właśnie zlałem nalewkę do butelek i z lekkim szumem w tyle głowy przedstawiam, jak do owej nalewki doszło.
Swoją drogą – robienie nalewek stało się ostatnio piorunująco modne. Z sekretnego rzemiosła ojców i dziadków przeszło na synów i wnuków: mnóstwo znajomych przyznaje się do zastawiania wnętrz szaf, spiżarni i piwnic nastawami. I super. Po co się dawać wkręcać gorzelniom, które za ciężkie pieniądze sprzedają aromatyzowane ulepki? A jak się dobrze postarać i wytłumaczyć Lepszej Połowie, że nalewka to przecież samo zdrowie, że zawiera cenne składniki wyciągnięte przez spirytus z owoców, że przecież od dawien dawna tak się produkowało tradycyjne lekarstwa – to jeszcze pomoże w przygotowaniach 🙂

Żeby wszystko było legalnie, dodam: poniższy wpis dotyczy wyrobów alkoholowych i jest przeznaczony dla osób pełnoletnich…


Jest wiele szkół robienia nalewek, a ich przedstawiciele gotowi są bronić swojego podejścia do ostatniej kropli krwi. Ja próbuję sił z nalewkami, które nie wymagają doktoratu z farmacji ani szóstego stopnia wtajemniczenia do bractwa alchemicznego. Założenie jest proste: na pewno wyjdzie coś dobrego, walczymy o to, żeby było bardzo dobre.
Możesz przyjąć jeszcze prostsze założenie: “nieważne co, ważne żeby sponiewierało” – ale wtedy jednak ominie Cię trochę wartości dodanej 🙂
Przepis zaczerpnąłem z bardzo sympatycznej książki Eleonory Trojan pt. “Spiżarniane przetwory”, nieco go modyfikując.

Potrzebujesz:

  • 2 kg gruszek (najlepiej się sprawdzą gruszki np. gatunku zwanego bardzo profesjonalnie: konferencje. Ale te dopadniesz tylko jesienią, jeśli zapragniesz nastawić nalewkę teraz, nie będziesz miał zbyt wielkiego wyboru. Im bardziej soczyste – tym lepsze).
  • 1 l spirytusu
  • 3 szklanki wody
  • szklankę miodu (wielokwiatowy będzie ok. Tym, jakiego miodu dodasz, możesz wpłynąć na ostateczny smak nalewki. Kieruj się tym, co lubisz, i eksperymentuj.
  • 2-3 lasek cynamonu
  • 2 ziaren kardamonu (albo więcej, jeśli lubisz, ale max. 4)

Gruszki porządnie umyj, nie obieraj, przetnij wzdłuż na ćwiartki, wytnij gniazda nasienne (łatwa sztuczka – gdy już przetniesz gruszki na ćwiartki, pozbędziesz się szypułki i gniazda jednym pociągnięciem ostrego noża), i pokrój ćwiartki na mniej więcej półcentymetrowej szerokości plastry. Zachowaj mniej więcej połowę pestek.
Wodę zagotuj i poczekaj, aż ostygnie (do momentu, gdy będziesz w niej mógł zanurzyć palec – ma być mocno ciepła, ale nie parzyć). Rozpuść w niej miód.
Teraz włóż gruszki do dużego słoja. Nie upychaj nogą, ma być między nimi trochę przestrzeni (w której powinien się zmieścić spirytus 😉 ). Między warstwy włóż cynamon, kardamon i pestki. Wlej syrop miodowy i spirytus. Zamknij szczelnie słój.
Bardzo szczelnie – nie chcesz chyba, żeby spirytus wywietrzał? 🙂
Wstrząśnij z wyczuciem słojem, żeby syrop i spirytus się wymieszały.
A teraz trudna część: zostaw na trzy miesiące (minimalnie na dwa).

Założenie jest proste: na pewno wyjdzie coś dobrego, walczymy o to, żeby było bardzo dobre. Możesz przyjąć jeszcze prostsze założenie: “nieważne co, ważne żeby sponiewierało” – ale wtedy jednak ominie Cię trochę wartości dodanej…

Po tym czasie weź duży garnek, sito i ręczniki papierowe bez nadruków (jeśli jesteś benedyktynem lub człowiekiem o zbliżonym do benedyktynów poziomie cierpliwości, możesz użyć rozklejonych na płaski arkusz filtrów do ekspresu przelewowego). Wyłóż sito papierowym ręcznikiem, ustaw nad garnkiem i wylej ostrożnie zawartość słoja. Poczekaj aż się przefiltruje przez papier.
Ręcznik papierowy na pewno nie wystarczy do otrzymania klarownego napitku, ale pozbędziemy się paprochów i pektynowej galarety. Po naszej stronie będzie też zjawisko zwane sedymentacją – gdy odstawimy nalewkę, męty opadną na dno, a do picia zostanie samo dobre.
Odfiltrowaną nalewkę przelej do wyparzonych wcześniej butelek.
Teraz część najtrudniejsza: trzeba wstawić butelki na dno szafy i poczekać z pół roku.
Jeśli wytrwasz – nalewka Cię nagrodzi. Tuż po zlaniu w smaku będziesz czuł przede wszystkim gorzki kardamon, ale jeśli pozwolisz jej się odstać przegryźć, do głosu dojdą kolejne smaki, całość się ładnie ułoży, zbilansuje, i po prostu będzie super.

Pomysły:

  • Laska wanilii? Gwiazdka anyżu? Na co tylko masz ochotę. Modyfikuj przyprawy pod własny gust, zastanów się tylko, z czym najlepiej będzie do twarzy smakowi gruszki.
  • W oryginalnym przepisie Eleonory Trojan dodawało się do tego wszystkiego jeszcze 1/4 szklanki rumu. Jeśli masz ochotę, możesz dodać trochę rumu, whisky albo koniaku, pod warunkiem, że to będzie naprawdę dobry rum, whisky albo koniak. Nie dodawaj ściemnionej taniochy z dyskontów, bo zepsujesz dobrą nalewkę.
  • Gruszek spod nalewki nie wyrzucaj – zrób z nich pijane crumble >>

6 komentarzy

  1. Ciągle zbieram się do nalewek … ale jak zwykle zapominam albo wychodzi coś ważniejszego! W planach nalewka z malin i likier .

    Uwielbiam sorbet gruszkowy ,ale nie mogę sobie wyobrazić nalewki … pewnie pyszna :))

  2. Dziś odfiltrowałam nalewkę. Teraz ma jeszcze leżakować. Trzy szklanki wody i litr spirytusu? Czy to na pewno dobre proporcje? Jest baardzo mocna, czy to się jeszcze „przegryzie”?

Comments are closed.