Käsespätzle z cukinią. Bo czasem trzeba lżej.

Czasem trzeba lżej. Zwłaszcza po czasie tak intensywnym, że jeszcze z rozpędu ciężko się przyzwyczaić do myśli, że niedzielę można spędzić na czytaniu albo, dajmy na to, na gotowaniu, zamiast na pracy. I zwłaszcza, gdy szczęśliwie ten moment zbiera się z wiosną.

To dobry moment na comfort food. Na dogadzanie sobie. I na zrobienie wszystkich tych rzeczy, które się odkładało na później, które się sobie obiecywało zrobić, gdy tylko będzie się na to miało czas (na przykład – na odkurzenie blogu). Wreszcie – to dobry moment na cukinie, które właśnie się pojawiają, młode, zgrabne, jędrne i świeże.

Ciekawe swoją drogą, że w Polsce uważało się i uważa niekiedy do dziś, iż cukinia im większa, tym lepsza. Ogrodnicy i działkowicze chwalili się cukiniami-gigantami, jakby rozmiar tego warzywa przekładał im się w głowach na poczucie obfitości, o ile wręcz w grę nie wchodziły tu względy freudowskie. Tymczasem mądre i doświadczone w cukinnictwie narody południowe wiedzą dobrze, że jest dokładnie na odwrót: dorodność cukini nie polega na ich rozmiarze, tylko na zgrabności. Te młode, niewielkie, sprężyście jędrne, są najlepsze. Im cukinia większa, tym większa szansa, że smakować będzie jak nasączona wodą wata.

Ciekawe, że cukinia nie doczekała się uwznioślenia: nie pisze o niej Edward Behr w “50 Foods”, próżno szukać jej jako tematu malarstwa (czego doczekał się nawet ziemniak) – chyba że w rodzajowych scenach z targów, gdzie występuje w zbiorowych przedstawieniach pospołu z innymi warzywami, albo u Giuseppe Arcimbolda, gdzie, sprowadzona do poziomu karykatury, robi za niezgrabne nochale albo krzywe uśmiechy. A tymczasem jest warzywem niezastąpionym, gdy trzeba daniu przydać zarówno sytości, jak i lekkości, aksamitności i energii.

Jedną z rzeczy, które odkładałem na później i obiecywałem sobie zrobić, gdy będę miał czas, a w dodatku pięknie wpisującą się w temat comfort food, jest austriacki klasyk: Käsespätzle. Lane kluski z alpejskim serem, danie tyleż błogie, co ciężkie i kaloryczne. Comfort food do kwadratu, bo z jednej strony podtopiony ser, a z drugiej lane ciasto, jak mało co kojarzące się z dzieciństwem (chociaż nad Wisłą – raczej z dodatkiem do zupy pomidorowej). Kiedy więc zaszyliśmy się na Majówkę wśród austriackich winnic, żeby odpocząć po morderczym roku pracy, i kiedy naszło nas na ugotowanie czegoś austriackiego, Käsespätzle były pierwszym pomysłem. Bo comfort food, bo lokalne, bo zawszec chcieliśmy się z nimi zmierzyć. Ale zaczęliśmy kombinować, jak to zaginające swoją kalorycznością czasoprzestrzeń danie uczynić nieco lżejszym. Z pomocą przyszła wiosna. Tak powstały – wybaczcie nam, ortodoksi – Käsespätzle z cukinią i pomidorkami. Bo czasem trzeba lżej.

Potrzebujesz (na 2 głodne osoby):

Na kluski:

  • 200 g mąki pszennej
  • 2 jajka
  • 50-70 ml mleka

A do tego:

  • 2 małe, zgrabne cukinie (więcej, jeśli dysponujesz naprawdę młodziutkimi)
  • 1 cebulę
  • 2 garście pomidorków koktailowych
  • kieliszek białego wina, najlepiej austriackiego Grüner Veltlinera
  • garść świeżego tymianku
  • sól i pieprz
  • oliwę z oliwek
  • łyżeczkę masła
  • 2 solidne garście tartego twardego sera żółtego, najlepiej austriackiego Bergkäse – jeśli nie masz pod ręką, użyj dobrego cheddara albo goudy
  • garść posiekanego szczypiorku

Käsespätzle to wdzięczny temat dla kuchennych gadżeciarzy. Jakkolwiek moja babcia robiła lane ciasto, po prostu zrzucając jego krople do wrzącej zupy łyżką, istnieją specjalne przyrządy do lania ciasta. Kupiłem sobie właśnie coś, co przypomina tarkę, ale z otworami bez ostrzy, za to z przesuwanym pojemnikiem na ciasto. Wygląda to tak:

W sieci znajdziecie też filmiki instruktażowe, na których kucharz wyciska szpecle do wrzątku przez coś przypominającego praskę do ziemniaków. Ale to także pole do popisu dla kuchennych hakerów: zanim kupiłem swój gadżet, pierwsze szpelcle zrobiłem za pomocą zwykłej tarki z grubymi okami (o czym za chwilę). Nada się też durszlak albo właśnie praska do ziemniaków.

Najpierw przygotuj ciasto. Wymieszaj mikserem mąkę, jajka i mleko – dopóki będzie to możliwe mikserem, gdy ciasto mocno zgęstnieje, przejdź na mieszanie ręczne łyżką. Dolej tyle mleka, żeby ciasto miało luźną konsystencję, nieco tylko gęstszą niż ciasto naleśnikowe. Gotowe ciasto odstaw na kilka minut.

Nastaw duży garnek wody osolonej jak na makaron.

Teraz jest dobry moment, żeby zająć się resztą składników. Poszatkuj drobno cebulę, a cukinię pociachaj w niedużą kostkę (jeśli jest nieco starsza i większa, obierz ją i wydryluj gniazda nasienne. Zupełnie małych nie obieraj, po prostu potnij na kawałki. Przesmaż cebulę na oliwie z łyżeczką masła, dodaj cukinię, dodaj sól i pieprz, i smaż aż lekko się zrumieni. Teraz wlej wino. Zaciągnij się głęboko zapachem i pozwól się mu zredukować. Dodaj pomidorki koktailowe (jeśli są większe, przetnij każdy na pół) i tymianek.

Woda w garnku wrze? Czas zrobić lane kluski. Jeśli nie masz żadnego gadżetu, który do tego służy, też sobie poradzimy. Weź zwyczajną tarkę o dużych okach, umieść ją nad garnkiem i za pomocą łyżki albo chochli wlewaj na nią tyle ciasta, żeby nie przelało się bokami, i przecieraj przez oka. Możesz to samo zrobić przy pomocy durszlaka – będzie to o tyle wygodniejsze, że zmieści Ci się do niego całe ciasto, ale o tyle trudniejsze zarazem, że ma on mniej otworów, i są one drobniejsze. Kombinuj.

Gdy kluski wypłyną, odcedź je i dodaj na patelnię z cukinią i pomidorkami. Dodaj prawie cały ser. Zamieszaj. Serwuj natychmiast, gdy tylko ser zacznie się odrobinę ciągnąć. Posyp szczypiorkiem i resztą tartego sera.

Będzie tak: kremowość ciasta i błogość sera dostaną lekkości za sprawą cukini, a kwaskowe bomby pomidorków koktailowych zapewnią kapitalny kontrapunkt. Do tego kieliszek Veltlinera. Szpecle, czyli lane kluski, zapewnią nostalgiczne wspomnienia, a wino sprawi, że będzie to rześkie, dorosłe danie.

I niech żyje przyjaźń polsko-austriacka 🙂

2 komentarze

Comments are closed.